Forum www.zakonziemiwow.fora.pl Strona Główna www.zakonziemiwow.fora.pl
Gildia WoW
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Alassea Vardamir

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.zakonziemiwow.fora.pl Strona Główna -> Karczma / Witaj Bracie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wiatr
Najwyższy Kapłan Godmela



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:57, 30 Lis 2008    Temat postu: Alassea Vardamir

Pomiędzy grządkami stała mała dziewczynka. Jej czarne włosy ułożone były w nieładzie, a sukienka upaprana cała ziemią i trawą. Dziewczę próbowało udźwignąć wielką konewkę i gdy już była tak blisko, gdy konewka zaczęła odrywać się od ziemi, wyśliznęła jej się z małych dłoni.
- Co Ty tam wyprawiasz? - Usłyszała za plecami głos matki, gdy już miała podchodzić do kolejnej próby.
Odwróciła się do niej, wypięła dumnie płaską pierś a brodę do góry zadarła.
- Ogrodniczę, Mamo! – Oznajmiła z pełną powagą.
Na twarzy jej matki pojawił się lekki uśmiech niepokoju.
- Bardzo się cieszę, że ogrodniczysz, córeczko… - urwała na chwilę. – ale następnym razem uważaj bardziej. Zniszczyłaś taką ładną i drogą sukienkę… - westchnęła ciężko kobieta chwytając dłoń córki.
- Chodź, musimy się przebrać, może Niani uda się jeszcze ją uratować… Ogrodnictwo zostawmy na później. – Mówiąc to poprowadziła córkę do domu, a Alassea nie odważyła się zaprotestować i obejrzała się tylko za swoimi grządkami i konewką.

Upływały powoli kolejne lata, a matka wciąż nie potrafiła zrozumieć dziwnych zainteresowań jej córki, które wciąż się rozwijały.
- Alasseo, córciu – słyszała nieraz dziewczyna i znała już kolejne słowa matki na pamięć – naprawdę za dużo poświęcasz czasu na ten ogródek – choć bardzo tego nie chciała, w jej słowach zabrzmiała odrobina pogardy.
- Panna z dobrego domu powinna uczyć się innych rzeczy, na Boga, od tego przecież jest ogrodnik! W dodatku twe Twoje wywary… - tu pojawiła się odrobina strachu – tym zajmują się czarnoksiężnicy! Kiedy ludzie się o tym dowiedzą, co o nas pomyślą?! Już mamy dosyć problemów, już o Tobie plotkują! I plotą straszne rzeczy… Chcesz tego, córko? Przecież mogłabyś jeszcze znaleźć sobie dobrego męża… kto Cię taką zechce? Jesteś ładna, mądra… a Ty tak się marnujesz… - kobieta była bliska płaczu, żyłka pulsowała na jej bladej skroni a chude palce zacisnęły się na kancie stołu – źle się to dla Ciebie skończy…

Matka nie zdołała jednak odwieść córki od jej praktyk. Alchemia wciąż była rzeczą podejrzaną, ważenie mikstur i trucizn, źle kojarzyło się to w towarzystwie. Jednak to właśnie to była pasją dziewczyny i była zbyt uparta, by ktokolwiek mógł ją od niej odwieść.W dzień często widywano ją w ogródku, zaś wieczorami często przy księgach, z których studiowała wiedzę. Z próbami robienia wywarów musiała niemal kryć się po kątach, bowiem matka surowo jej tego zabraniała.Kochała jednak bardzo mocno swą jedyną córkę i powoli godziła się z myślą o tym, że jej córka nie przeżyje swojego życia tak, jak ona to sobie wyśniła. Z drugiej strony za często i za dużo mówili o Alassei, by mogła pozostać na to bierna.Sprawiła córce niewielką ziemię pod miastem, z niewielkim domkiem. Pragnęła szczęścia córki, którego nie zaznałaby na salonach. Alassea mogła w końcu całkiem oddać się alchemii i zielarstwu, w swym małym królestwie.


Groteskowe. Żenujące. Zabawne. Interesujące? Jakie to figle płata wyobraźnia. Dla siedzącego w ciemności obserwatora, wszystko wygląda inaczej niż w świetle, można by się pokusić o stwierdzenie, że widzi to w innym świetle. Oczy przyzwyczajone do dnia, nie funkcjonują w tych warunkach szczytowo. Popuszczając wodze swojej imaginacji, obserwator nie jest już obserwatorem, lecz obserwowanym.... Każdy jego twór patrzy i niknie w umyśle. W samym zalążku owego obserwowania rodzą się coraz to nowe koncepcje, a na nie przychodzą antykoncepcje. Pod słońcem zwykły kubeł jest zwykłym pojemnikiem na śmieci, ale w świetle gwiazd dzięki obserwowanemu obserwatorowi budzi się do własnego życia. Uzyskuje coś na kształt duszy.
Kroczył bezszelestnie po suchym chodniku letniego wieczoru. W świetle lamp przydrożnych zanikał i się zamazywał by po chwili błysnąć swoją czernią. Był lekko przygarbiony, to znowu nienaturalnie się wydłużał. Jego właścicielka nie zwracała na niego uwagi, ale za ton całe swoje bytowanie poświęcał temu, aby za właścicielką nadążyć. Dokładał wszelkich starań żeby upodobnić się do niej, ale był postrzegany tylko jako coś nikłego i nieistotnego. Był tylko..... cieniem. Towarzyszem nocnych spacerów i istota kryjącą się przed ostrymi promieniami słonecznymi. Nienawidził światła, sprawiało mu ból....... i kochał je jednocześnie, bo było jego matką to ono go tworzyło. Jego dotyk wywoływał u niego ekstazę cierpienia. Jej też było to obojętnie znane, niematerialnie materialną częścią. Nie znał czegoś, co jego materialny towarzysz zwał miłością. Był pozbawiony uczuć, co nie znaczy, że był zły. Nie, on znajdował się ponad wszelkimi podziałami na dobro i zło, na "kochać" i "zazdrościć". Był tylko naśladowcą, którego jedynym celem życia bezuczuciowego było upodobnianie się do swego właściciela. Z obojętnością spoglądał na tragedie, komedie, dylematy i radości. Obiektywny sędzia, nie mający swojego zdania, nie wydający wyroków. Nie przeszkadzało mu to, kim był. Kim jest. W jego świecie pozbawionym wartości i kolorów jedynym odcieniem szarości była chęć ukazania się innym, bycia najdoskonalszym odbiciem, wola stania się lepszym od oryginału. Nie popychała go do tego pycha, czy jakieś inne wysublimowane ludzkie ułomne uczucie. Ot tak, to był sens jego życia, nic innego nie potrafił robić jak obserwować i wprawiać w szarość półświatła-półcienia, swoje obrazy zaczerpnięte ze świata realnego.
Jego niematerialny płaszczyk rozwiewał bezpodmiotowy wiatr, będący odbiciem rzeczywistego. Prąd powietrzny nie mający zapachu ani temperatury. Ten odpowiednik prawdziwego podmiotu nie był doskonały, zdawać by się mogło, że w ogóle nie istnieje, gdyby nie ten płaszcz.... Z powodu jego doskonalszego naśladownictwa nie rozpierała go duma, po prostu dalej starał się kryć przed rodzicami stawać się jeszcze lepszym.
Czasami spotykał się z podobnymi sobie stworzeniami. Niekiedy nawet zlewał się z nimi, wymieniając swoje doświadczenia i wzmacniając się nawzajem. Nie rozmawiali ze sobą. Nie żywili do siebie żadnych uczuć -tam nie istniała ta słabość. To upośledzenie przysługuje jedynie ludziom. On był ponad tym. Los jego towarzysza był mu obojętny. Nie wiedział, co to jest zdziwienie. Gdyby to poznał, pewnie nie mógłby się nadziwić swojej pani. Gdyby poznał, co to śmiech, nie mógłby się przestać śmiać z poczynań swojego materialnego odpowiednika. Gdyby poznał, co to płacz, miłość..... chciałby o nich zapomnieć......Ona też zapomniała, niczym cień, tak nieistotny, a nieodłączny i niesamowity. Suchy opad zaczął skraplać się na szaro-szare odbicia. Gdyby nie jego płaszcz nie byłoby wiadomo, że to deszcz. Woda bez smaku, bez zapachu, bez temperatury. Jeszcze bardziej niedoskonałą niż wiatr, osiadła na ubiorze i zaczęła dusić. Nikt nie wiedział, że tam jest i nikt też nie wiedziałby, kiedy znika gdyby nie ten płaszcz. Na rogu jednego z twardo stojących budynków stał, a właściwie leżał kolejny cień. Starając się nadążyć za panem, wykonywał szybkie ruchy swoją szarą ręką. Podrzucał istotę dużo mniejszą od siebie, podłużną. Gdy właściciel spostrzegł właściciela, zaprzestał czynności wykonywanej uprzednio i schował odbicie istoty do kieszeni niematerialnej kurtki. Zrobił kilka materialnych-niematerialnych kroków w stronę nadchodzącego.... Wyciągnął podłużny przedmiot. Wyglądało to tak jakby znowu dwa szare byty wymieniały doświadczenia: ludzki z tym podłużnym małym. W momencie znikli obserwatorzy chowając się za przeraźliwym blaskiem. Po chwili ponownie zasiedli na swych lożach widokowych spoglądając jak materialny podłużny przedmiot zmusza swego nieodłącznego klona do gwałtownego kurczenia. Odbicie żelastwa o bruk krzywy rozniosło się echem, w tym, nie w tamtym świecie. Tam nie było miejsca na zgrzytliwe dźwięki, nie było w ogóle miejsca na dźwięk. Dołączył do niego ten, który pana swego obserwować raczył. Zmieszały się dwa byty, dwie niematerialne dusze, wymieniają się doświadczeniem. Gdyby znał, co to łzy. To teraz by płakał. Naśladował, robił tylko to, co leżało w jego kwestii. Wydawał bezgłośne wrzaski i krzyki. Teraz los jego pana nie był mu obojętny, czuł, że z nadejściem promieni słonecznych już nigdy nie będzie mógł robić tego, co tak bardzo lubił: obserwować. Umierają dwa byty. Materialny i niematerialny. Podmiot - niedoskonały, mający zapach i temperaturę, niematerialny - bez zapachowy, bez temperatury, doskonały, bo dalej nie znający miłości i łez.

Niebyt, który przed chwilą zabił nawet nie zdawał sobie z tego sprawy - i dobrze. Zdawanie sobie sprawy jest przeznaczone dla ludzi. Dobrze, że nie znał ironii, bo by szlochał gorzko. Wystarczy iż ona go poznała. Teraz po wymianie doświadczeń naśladował swoją towarzyszkę, biegnąc wzdłuż chodnika. Nóż leżał na ziemi, zjednoczony ze swoim cieniem zroszonym mniej doskonałym odbiciem krwi. Gdyby nie ten płaszcz nikt z tego szarego świata nie wiedziałby o istnieniu tej krwi.

Spacerowałeś spokojnie po mieście. Nie wiadomo kiedy nogi poniosły Cię poza mury. Wędrowałeś wśród zieleni, śpiewających ptaków. Zwierzęta pożywiały się spokojnie nie zwracając uwagi na Twoja obecność. Nagle w oddali dostrzegłeś błysk. Jakby promienie słońca odbiły sie od czegoś. Postanowiłeś sprawdzić co to. Zacząłeś się skradać. Po chwili kryłeś się za kępa krzaków i zafascynowany wpatrywałeś sie w postać tańczącą na środku łąki. Wiatr rozwiewał kruczoczarne włosy kobiety. Krwistoczerwona suknia szeleściła cicho. Znowu dostrzegłeś błysk. Przyjrzałeś się uważniej i dotarło do Ciebie że piękna nieznajoma wcale nie tańczy tylko walczy. Walczy z niewidzialnym wrogiem. Nie zważając na to co może sie stać opuściłeś swoja kryjówkę i zacząłeś podchodzić do kobiety. Nagle ona odwróciła się w Twoja stronę. Spojrzałeś jej w oczy. I to co w nich zobaczyłeś wcale Ci sie nie spodobało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
asshley
Praktykant



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:08, 08 Gru 2008    Temat postu:

A co to jest?xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wiatr
Najwyższy Kapłan Godmela



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:47, 09 Gru 2008    Temat postu:

Historia Kogos ze Swiata

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.zakonziemiwow.fora.pl Strona Główna -> Karczma / Witaj Bracie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin